alicja |
Wysłany: Śro 22:47, 19 Sie 2009 Temat postu: Fląder nie jadam - art. nt broni chemicznej na dnie Bałtyku |
|
...jak w temacie... strach sie bać, że tak powiem
w texcie można przeczytaś:
Cytat: | – Ja tam fląder nie jadam – stwierdza pan Ryszard. Siedzi na ławeczce, w ręku trzyma laskę, spogląda w morze. (...) - I wcale nie chodzi o to, że mi nie smakują, wręcz przeciwnie. Nie jadam, bo przez lata na morzu napatrzyłem się na setki owrzodzonych fląder. One żerują przy dnie, tam, gdzie leży ten iperyt. Ale to jest temat tabu. (...) – Oficjalnie mówi się, że ostatni raz wyłowiliśmy iperyt w 1997 r. To bzdura. Później ja sam kilkukrotnie wyławiałem. Nie wiem, co to było, ale na pewno jakaś metalowa beczka. Wtedy zawsze szyper od razu kazał ciąć sieci, byleby to świństwo nie znalazło się na pokładzie. Potem chodził, mówił: ani słowa w porcie, zostaje to między nami. I tak to jest. O tym się nie mówi.
|
...a wcześniej:
Cytat: | Rybacy we władysławowskim porcie mówią, że znają te przepisy [odgórne instrukcje na wypadek wyłowienia czegoś podejrzanego]. Niechętnie rozmawiają o wyławianiu broni chemicznej. Nic dziwnego. Władysławowo jest oblężone przez turystów. Jak co roku tłumy przeciskają się między niezliczonymi budami, w których oprócz kolorowych kogucików na druciku można zjeść świeżą rybkę. Nikomu tu nie zależy na sianiu paniki. |
i konkluzja:
Cytat: | Rybak wskazuje na kolorowy tłum.
- Przecież oni wszyscy przyjechali tu, żeby nałykać się jodu, a nie iperytu. Co mamy im powiedzieć? |
reszta artykułu tutaj: http://tygodnik.onet.pl/30,0,31785,1,artykul.html |
|